Oficerowie Agencji Bezpieczeństwa odkryli, że służba była inwigilowana przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa. Raport z ich kontroli przepadł w centrali ABW na Rakowieckiej w Warszawie. Oni sami stracili pracę. Z ustaleń prokuratury, do których dotarliśmy wynika, że zaniedbań dopuścił się Piotr Pogonowski, obecny szef ABW. Ślady ukrywania dowodów w sprawie rosyjskiej inwigilacji prowadzą też do biura ministra koordynatora Mariusza Kamińskiego. Ani Prokuratura (Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Białymstoku), ani ABW, ani rzecznik ministra koordynatora ds. służb specjalnych Stanisław Żaryn nie odpowiedzieli na nasze pytania.

To może być jeden z największych skandali związanych z polskimi służbami specjalnymi. Historia dotyczy szczytu rządów PO-PSL. Swój finał ma jednak teraz. Grupa oficerów FSB pod płaszczykiem wspólnej operacji specjalnej w 2012 roku rozpracowała trzy delegatury Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Gdańsku, Olszynie i Białymstoku. Wszystkie odpowiadają za osłonę kontrwywiadowczą na kierunku wschodnim. Wszystkie są okiem w głowie rosyjskiej FSB.  Skandal wykryto w 2016 roku, już po przejęciu władzy przez PiS. Dokumenty z kontroli trafiły do centrali ABW przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. To co zdarzyło się później, jest trudne do wytłumaczenia. Oficerowie, którzy wykryli skandal zostali zmuszeni do odejścia z ABW.  Raport z ich kontroli został ukryty a ślady ich pracy w Olsztynie zniszczono. Komu zależało ukryciu skandalu? Wszystko wskazuje na szefa ABW – płk Piotra Pogonowskiego, protegowanego Mariusza Kamińskiego.

Rosyjski podstęp

Historia zaczyna się 29 maja 2012 roku. Wówczas do Obwodu Kaliningradzkiego jedzie delegacja polskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Tam spotyka się z przedstawicielami Federalnego Służby Bezpieczeństwa Rosji. Takie spotkania nie były niczym nadzwyczajnym. To jednak miało niespodziewany przebieg. Podczas rozmowy oficerowie FSB informują przedstawicieli naszego kontrwywiadu, że wykryli dużą grupę przestępczą działającą na granicy Polski i Rosji. Proszą Polaków o wspólną operację specjalną w ramach, której miała powstać specjalna grupa ABW i FSB. Oficjalnie zgodę na taką akcję powinien dać premier – wtedy był nim Donald Tusk. Jak było tym razem. 13 lipca 2012 roku do z centrali ABW w Warszawie wysłano do jej delegatury w Olsztynie szyfrofaks w którym  nakazano współpracę z rosyjskim kontrwywiadem.

Delegatura ABW w Olsztynie rozpoczęła rozpracowanie wskazanej przez Rosjan grupę przestępczą. Co się działo dalej? Wiadomo na pewno, że przedstawiciele FSB bywali na terenie Polski w trzech delegaturach: Olsztynie, Gdańsku i Białymstoku. Wszystkie są kluczowe jeśli chodzi o osłonę kontrwywiadowczą na kierunku wschodnim.

Po kilku miesiącach okazało się, że żadnej grupy przestępczej nie było. A współpraca posłużyła FSB do rozpracowania delegatur ABW. To co się wydarzyło w 2012 roku opisano w notatce nr OL– PF – 20804/2016 z 14 lipca 2016 r. Z dokumentu wynika wprost, że Rosjanie pod pozorem współpracy rozpracowali ABW, głównie delegaturę w Olsztynie, która nastawiona jest na zabezpieczenie działań Rosjan.

Mało tego. Rosjanie pozorując współpracę de facto rozpracowali delegaturę ABW w Olsztynie. Poznali jej technikę czy możliwości operacyjne, po czym nie pilnowani przez nikogo pojechali do Rosji i ślad po nich zaginął.

W ABW niszczono dokumenty

W czerwcu 2016 roku na polecenie zastępcy dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa oraz naczelnika wydziału II M powstało opracowanie tego co działo się w Olsztynie, Gdańsku i Białymstoku w 2012 roku. Dokument opracowała dwójka oficerów ABW z Olsztyna. Jeszcze latem 2016 roku opis działań FSB na terenie Polski trafił na biurko Piotra Pogonowskiego, szefa ABW. Wtedy też zaczęły się dziać rzeczy dziwne.

– Zaczęto niszczyć dokumenty, które wskazywałyby, że ABW została nielegalnie rozpracowana przez FSB. Czyszczono wszystkie informacje na temat współpracy z 2012 roku. Wyglądało to, jak klasyczne chowanie sprawy pod dywan. Robiono to na polecenie centrali. Nie mam jednak wiedzy, kto kazał zniszczyć dowody – opowiada oficer ABW. Niszczona dokumentacja miała sygnaturę KE X000073075.

Na tym jednak nie koniec. Dwójka oficerów ABW z Olsztyna, która wykryła sprawę z FSB została zmuszona do odejścia ze służby.

W 2017 roku zdesperowani oficerowie ABW prosili o pomoc Marka Opiołę, szefa sejmowej speckomisji i Antoniego Macierewicza, wtedy Ministra Oborny Narodowej. Nic nie wskórali. Opioła nie skierował sprawy na posiedzenie speckomisji. Macierewicz historią z Olsztyna zajął się dopiero w styczniu 2018 roku, kiedy nie był już ministrem, a historię z FSB opisał portal tvp.info. Autor tego tekstu, dziennikarz Mariusz Kowalewski został następnie pod koniec 2018 r. wyrzucony z pracy. Szefowie Telewizyjnej Agencji Informacyjnej każąc mu złożyć wypowiedzenie wprost wskazywali, że polecenie wyrzucenia go z pracy wyszło od koordynatora ds. służb specjalnych Mariusza Kamińskiego.

Były minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz po publikacji TVP złożył doniesienie do prokuratury. Domagał się w nim…. ściągania dziennikarzy za ujawnienie tajemnicy państwowej.

Śledztwo wszczął w tej sprawie Zamiejscowy Wydział Prokuratury Krajowej w Białymstoku. Śledczy przesłuchali oficerów ABW z Olsztyna. Również tych, którzy wykryli sprawę FSB. Ich zeznania są wstrząsające. Wynika z nich wprost, że sprawę zatuszowania inwigilacji FSB nakazał szef ABW Piotr Pogonowski. Po co to zrobił?

– Można mówić wprost, że doszło co najmniej do przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych – mówił nam prokurator znający akta.

Chodzi o to, że latem 2016 roku Pogonowski otrzymał dokumentację dotyczącą Olsztyna. Pokazał ją koordynatorom Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi. – Powinien też złożyć zawiadomienie do prokuratury. Z dokumentu wynikało wprost, że doszło do przestępstwa – dodaje prokurator.

Szef ABW zawiadomienia jednak nie złożył. Zamiast tego kazał zwolnić dwóję oficerów ABW, która znalazła sprawę rozpracowania polskiego kontrwywiadu przez FSB. – Powiem, że wygląda to przynajmniej dziwnie. Mówiąc wprost, szef ABW ukręcił sprawie łeb. Zrobił to po spotkaniu z koordynatorem ds. służb – mówi nasz rozmówca z prokuratury.

Na tym jednak nie koniec.

Kiedy prokuratura wszczęła śledztwo centrala ABW robiła wszystko by nie przekazać żądanych przez śledczych dokumentów. – Robiono różne sztuczki. A to przesyłano nie ten dokument, a to informacje, że szukają tego co chce prokuratura. Ostatecznie prokuratura uzyskała część dokumentacji, ale ona plus zeznania oficerów ABW wystarczy by postawić zarzuty szefowi ABW – mówi prokurator.

Śledztwo trwa już ponad półtora roku. Zarzutów jednak nikomu nie podstawiono. Dlaczego?

Oficjalnie z Prokuratury Krajowej trudno się cokolwiek dowiedzieć. Śledczy oficjalnie milczą, a nieoficjalnie mówią, że postępowanie jest tajne, dotyczy bezpieczeństwa państwa i że nie będą udzielać żadnych informacji.

Jan Piński, Tomasz Szewjgiert

Fragment biografii Kamiński, która ukaże się w październiku.

Pokaż więcej Jan Piński
Pokaż więcej w  Aktualne

1 komentarz

  1. […] Szef ABW kazał wyrzucić oficerów, którzy odkryli inwigilację służby przez Rosjanhttps://www.sluzbyspecjalne.com/szef-abw-kazal-wyrzucic-oficerow-ktorzy-odkryli-inwigilacje-sluzby-p… […]

Zobacz też

Szef MSWiA sypał przyjaciela bezpiece

Mariusz Kamiński stara się tworzyć wokół swojej osoby nimb zasłużonego opozycjonisty. Twar…