„Prawdziwe pieniądze robi się na drogich, słomianych inwestycjach” – ten cytat z kultowego filmu „Miś” Stanisława Barei, mógłby być mottem firmy Eko Export i jej szefów, Jacka Dziedzica i Zbigniewa Bokuna.

Obchodzący w tym roku 10-lecie obecności na głównym rynku warszawskiej giełdy Eko Export zajmuje się handlem mikrosferą, surowcem powstałym w wyniku spalania węgla w elektrowniach. Prawdziwe pieniądze główni właściciele i zarządzający spółką zarobili jednak na czymś innym.

Inwestycją, która pozwoliła zarządowi Eko Export przekonać do siebie inwestorów (w szczytowym 2013 r. wycena spółki przekraczała pół miliarda złotych) była budowa zakładu produkcyjnego w kazachskiej Astanie.

Mikrosfera, jako odpad spalania wyrzucana jest do zbiorników wodnych, stamtąd jest ręcznie zbierana i wożona na przerób. Zarząd Eko Export przekonywał, że w swojej fabryce będzie pobierał mikrosferę bezpośrednio po procesie spalania. Odpadłaby koniczność zbierania jej ze zbiornika wodnego, czyszczenia itp.

Inwestycja kosztowała od 10 do 18 mln euro (czyli od ok. 40 do 72 mln zł). Budowę organizowała spółka celowa Eco Sphere, w które Eco Export ma tylko nieco ponad połowę udziałów (51 proc.). Tam trafiła pożyczka z Eco Exportu.

Do spłaty zostało na koniec 2019 r. ok. 10,5 mln euro (ok. 42 mln zł).

Konto tej inwestycji obciążyły m.in wysokie wypłaty za przygotowanie projektu budowy zakładu i instalacji bezpośredniego odbioru mikrosfery w Kazachstanie dla  pań; Jolanty Sidziny-Bokun i Agnieszki Bokun.

Pierwsza jest żoną Zbigniewa Bokuna, a druga żoną prezes Jacka Dziedzica.

Na nasze pytania o przygotowanie merytoryczne pań i ich wykształcenie Eko Export nie odpowiedział.

Finansowanie tej biznesowej iluzji Eko Export przerzucił  na naiwnych inwestorów.

Wypuszczono kolejne emisje akcji. Projekt reklamowano jako przełomowy na rynku mikrosfery, dający Eko Export olbrzymią przewagę nad konkurencją

Po latach okazało się, że naiwni inwestorzy z warszawskiej giełdy zainwestowali pieniądze via Eko Export w instalację bezpośredniego zbioru mikrosfery DMC ( Direct Microsphere Collection), która nigdy nie pracowała na skale przemysłową!

Utopiono miliony euro w rdzewiejące  żelastwo, które stoi bezużytecznie w dużej odległości od instalacji spustowych elektrociepłowni TEC-2.

Co więcej, spółka zależna Eko Exportu nie ma ważnej umowy na eksploatację mikrosfery z TEC-2 w Astanie. Biznes wygląda dziś tak, że inne firmy zbierają mikrosferę z wybrzeża zbiorników wodnych i ….odsprzedają z wysoką marżą, przez pośredników, do Eko Sphere.

Wybudowany zakład w Astanie jest trwale nierentowny.

W latach 2013-2020 dostarczył do zakładu w Bielsku Białej surowiec o wartości zaledwie 5,345 mln EUR (ok. 21 mln zł).

Dla porównania. Inna polska inwestycja w Kazachstanie o bezpośredniej wartości nakładów zaledwie 620 tys. euro (ok. 2,4 mln zł) tylko w latach 2018-19 sprzedała ponad 14 tysięcy ton mikrosfery o wartości 8,72 mln euro (ok. 35 mln zł).

Jak widać biznesowy modus operandi Ekoexportu jest banalnie prosty. Po co męczyć się z wypracowywaniem zysków, skoro znacznie łatwiej znaleźć naiwnych na  emisję akcji, która posłuży finansowaniu  „wspaniałego projektu”.

Czy było to celowe oszukanie inwestorów i działanie na szkodę spółki? Odpowiedź poznamy wkrótce.

Jak wiadomo słomiany „Miś” w filmie Barei spełniał swoją rolę dopóki „oczko mu się nie odlepiło, temu misiu”.

Bogdan Lis

CDN

Pokaż więcej Redakcja
Pokaż więcej w  Kraj

Zobacz też

Archaiczność i niekompetentność. Były szef AW o problemach służb po rządach PiS

Jak odtworzyć polskie służby? Jakie są największe problemy polskich służb specjalnych po 8…